I Gdański Jarmark Rowery
- Artur Arturbike
- 31 lip 2016
- 2 minut(y) czytania

...... przeglądając zapowiedzi różnych imprez rowerowych w najbliższej okolicy, zaciekawiło mnie wydarzenie na FB utworzone przez Klub Sztuki Alternatywnej "PROTOKULTURA" w Gdańsku.
Klub zapowiedział organizację I Gdańskiego Jarmarku Rowerowego.
Wiedząc, że są urlopy i różne plany wyjazdowe znajomych rowerowych, nie robiąc za dużo hałasu zebrałem trójkę bikerów i w czwórkę ruszyliśmy na szlak.
W pierwszej kolejności z Marianem pojechaliśmy rano do Tczewa skąd zabraliśmy Kasię i Krzysia. Kierując się na Błotnik, Trzcinisko, Wiślinka, rzuciliśmy okiem jak przebiegają prace przy budowanym odcinku S7 na wysokości Kiezmark. No dzieje się, dzieje.
Spokojnym tempem jazdy, po dwóch pauzach na szlaku wjechaliśmy na Główne Miasto w Gdańsku. W sumie to wszedliśmy, bo akurat trafiliśmy na trzeci dzień Jarmarku Św. Dominika. Co tam się wyprawia to ludzkie pojęcie przechodzi. Ale jakoś boczkiem, boczkiem udało się wybrnąć z tego galimatiasu jaki zrobili odwiedzający Dominikana.
Parę minut po 12' lądujemy na miejscu, pod klubem Protokultura. Hymmm, i co tu powiedzieć, czy raczej napisać. Kolejna impreza która została bardzo mocno rozdmuchana pijarowo. Piękne fotki w necie, super opisy co będzie. No było, może to my mieliśmy zbyt duże oczekiwania ????
Ze względu, że obszarowo to było niewiele miejsca zobczenie, pogaduchy przy stołach producentów + "profesjonalna" regulacja przerzutek w Kasi kubusiu to była kwestia no może godziny. Najlepszy był serwisant, ale to nie będę opisywał.... :-D.
Zobaczywszy już wszystko i nie czekając na pokazy multimedialne (czasowo byliśmy ograniczeni z przyczyn oczywistych), ruszyliśmy w drogę powrotną. W jarmarkowej, dominikańskiej gastronomii dokonujemy rozpusty kulinarnej i ustalamy plan na drogę powrotną.
Po wydostaniu się z Głównego Miasta, kierunek Szlak Motławy. I tak ok. 16' jesteśmy w Tczewie gdzie żegnamy naszych towarzyszy dzisiejszego rajdu, a ja i Marian ruszamy "Szlakiem Rabarbaru" do Elblaga.
Polem, lasem, asfaltem, po płytach, trawie i kamulcach z dwiema pauzami na szlaku o 19:30 wbijamy do Elblaga.
Kilka fajnych klimatu z dnia.
1. Jarmark jaki by nie był to coś nowego i pewnie się będzie rozkręcał z roku na rok.
2. Pociągnąłem Mariana po dróżkach, którymi jeszcze nigdy nie jechał.
3. Brałem udział w dopełnieniu kilometrażowego miesiąca u Mariana, gdzie pojawiła się cyferka 2000 km za miesiąc lipiec.
P.S.
dziś doczytałem, iż pokazy multimedialne się nie odbyły, ponieważ wywaliło prąd w stoczni. Także nie mamy czego żałować.
Comentarios